Dotyk Julii – Tehereh Mafi
Na ten tytuł raz po raz natrafiałam na przeróżnych blogach i grupach literackich. Z każdym kolejnym razem, byłam coraz bardziej ciekawa tej pozycji. Jak już nie raz zaznaczałam, bardzo łatwo przekupić mnie piękną okładką. Tutaj kolejny raz zadziałał ten sam mechanizm. Kupiłam sobie od razu wszystkie cztery tomy całej serii. Gdy już trzymałam je w rękach oko nacieszyło się śliczną grafiką, a potem nadszedł strach. Co też ja z tymi książkami zrobię, jak historia nie przypadnie mi do gustu?
Jestem właśnie świeżo po ukończeniu pierwszego tomu. Jak zapowiada się moja dalsza przygoda z tą serią? Na pewno będzie kontynuowana. Zanim jednak sięgnę po drugi tom, zrobię sobie krótką przerwę na coś odbiegającego od przygód Julii. Ale może zacznę po kolei.
Po pierwszym tomie zostajemy pozostawieni z większą ilością pytań, niż odpowiedzi. Co wiemy po lekturze “Dotyku Julii”? Oglądamy świat przedstawiony oczami głównej bohaterki. Wiemy dokładnie tyle, co ona. Na początku książki nie wiemy nic. Po kolejnych stronach czujemy się tak, jakbyśmy wiedzieli jeszcze mniej. Pytanie goni pytanie. Niepewność o dalszy los Julii jest z każdą chwilą coraz większa. W końcu pojawia się bohater, który pomimo początkowego oporu dziewczyny, również staje się jej sprzymierzeńcem. Zaczynamy domyślać się kto jest dobry, a kto zły. Jednak ciągle na początku historii odczuwany jest niepokój o to, czy zaufaniem została obdarowana odpowiednia osoba.
Powieść napisana jest w narracji pierwszoosobowej. W porównaniu z poprzednią powieścią, którą ostatnio czytałam, a której tematyka była również fantastyczna, ta narracja była bardzo fajnie przygotowana. Czułam się tak, jakbym siedziała w głowie tej dziewczyny. Jej myśli wirowały, mieszały się ze sobą. Zdania się powtarzały, słowa również. Pierwszy raz zetknęłam się w tekście z czymś takim, jak wykreślanie zdań. Dziwne. Ale szczerze, według mnie, zabieg ten idealnie wpisał się w całość książki. Ile to razy każda z nas myślała coś, a chwilę później wymazywała sobie z głowy tę myśl, poprawiając samą siebie.
Jeżeli chodzi zaś o minusy narracji w “Dotyku Julii”, w tym akurat przypadku, kolejne strony budziły moje lekkie zdenerwowanie pod jednym kątem. Egzaltacja, którą tekst jest przesiąknięty już od pierwszych kart historii. Na początku jest to fajne, ale przy pięćdziesiątej stronie zaczyna już denerwować. Słownictwo używane przez dziewczynę, czasem zbyt mocno kontrastowało z zaistniałą sytuacją. Każde wydarzenie, każda mniejsza sytuacja między nią, a innymi bohaterami, czy to przystojnym Adamem, czy też budzącym grozę Wernerem, urastała do rangi wiekopomnego wydarzenia.
Poznajemy kilku innych bohaterów oprócz głównej trójki. Jednak żaden z tych dodatkowych charakterów, nie staje mi się bliższym. Wszyscy są średnio rozbudowani. Julia dość szybko stała mi się bliska, czułam jej emocje, zapewne głównie przez narracje. Jej uczucia do Adama sprawiły, że i on wydał mi się dość dobrze przeze mnie poznany. Odraza do Wernera również mocno nakreśliła tą postać. Ale pozostali? Średnio. Może to dlatego, że Julia też poznała ich nie dość mocno? Może to było zamierzone?
Świat przedstawiony. Książka ta jest dystopią, którą nie do końca dane mi było poznać. Rzeczywistość jest słabo nakreślona. Brakowało mi więcej szczegółów. Nie do końca widziałam miejsca, gdzie znalazła się główna bohaterka. Nie mogłam ich sobie wyobrazić tak wyraźnie, jakbym tego chciała. Może i te braki zostaną uzupełnione w kolejnych tomach?
W każdym razie. Podobało mi się. Bardzo. Z braku czasu czytałam to długo i na raty, ale jednak z duża przyjemnością i ciekawością. Rzeczy, które mnie denerwowały, nie były aż tak mocno irytujące, by całkowicie odrzucić mnie od lektury. Jestem ciekawa co będzie dalej. Chcę znów siąść do głowy Julii i słyszeć wszystkie jej myśli. I to właśnie zamierzam zrobić w najbliższym czasie. Po lekturze jakiegoś przerywnika. Mam tylko nadzieję, że historia nie pójdzie za bardzo w kierunku “Igrzysk śmierci” i innych tego typu historii, bo koniec pierwszego tomu właśnie ku takiemu kierunkowi historii się skłaniał. Wierzę w oryginalność dalszych tomów tej opowieści. Serdecznie polecam fanką młodzieżowych historii miłosnych osadzonych w fantastycznym świecie, gdzie każdy może się okazać nosicielem szczególnego daru.
0
15 września 2017 @ 00:34
Czytam dużo fantastyki. Właściwie – głównie nią. Ale powiesci młodzieżowe, podobne do tej, już mi się trochę przejadły, dlatego choć od dawna o istnieniu tej serii wiem, to raczej prędko po nią nie sięgnę 😀 Podejrzewam, że moja opinia nie byłaby aż tak pozytywna.